poniedziałek, 17 września 2012

para politycy i inni para....

Ja juz nie wiem kto jest "para" ale napewno nie nasi olimpijczycy Ci o których nie wolno mówić i nie pokazuje się ich w telewizji...znowu w radiu słyszałam, że olimpijczycy się spotkali i były zaszczyty i takie tam, ale tylko Ci "zdrowi", bo po co ktoś miałby dziękować tym chorym, siedzieli by w domu zamiast po olimpiadach jeździć...normalnie czasem wstyd być Polakiem.

czwartek, 6 września 2012

Burza

No i zaczęło się, słychać już grzmoty...teraz my Wózkowe będziemy miały jeszcze bardziej przerypane niż zwykle. Ja starałam się nie być chamska, ale teraz, jeśli jeszcze raz jakiś stary dziad lub baba włoży mi do wózka te swoje stare paluchy cuchnące rozkładem ( nie wszyscy starsi ludzie tak pachną, tylko ci najbardziej przemądrzali i złośliwi) i będzie dotykał moich dzieci to obiecuję, że rzucę się na nich i pogryzę. A do tego jeszcze jak usłyszę, po raz tysięczny, że "dzieciom nie daje się lodów, bo w nich jest trutka na szczury", "jak ja mogę nie założyć dziecku czapeczki i sweterka"pomimo 30 stopniowego upału i dlaczego"jestem tak wyrodna, że dziecko bez bucików w wózku wożę" mimo, że mój Fasolinek ściąga wszystkie buciki i wyrzuca ukradkiem za burtę, to obiecuję wyjmę spod wózka saperkę i przywalę nią w łeb!!!!!
Profesor się dziwi, że jesteśmy chamskie, to nie chamstwo to bezsilność i desperacja. Każdy tylko, pieprzy od rzeczy i daje "dobre rady", a niech się wszyscy odwalą ode mnie i moich dzieci. Zamiast "pytlować" to może niech ktoś pomoże. Jak długo można tego słuchać?
 
Jestem w parku...Młody śpi w wózku, Młoda karze się huśtać na huśtawce 10 metrów dalej. Huśtamy się, przejeżdża Babsko na rowerze i woła z oburzeniem "dziecko pani płacze, głucha pani jest", ja szybko rozważam...zostawić Małą samą na huśtawce? To nic, że bez oparcia - ojciec pozszywa tak, że śladu nie będzie...robię oczy jak 5 zł i odpowiadam Babsku "przecież od płaczu się nie umiera"...Babsko posiniałe na gębie ze złości znika w krzakach.

Do Profesora Zbigniewa M.


Szanowny Panie profesorze!
Widzę, że nawet tak wykształcony człowiek jak Pan dał się ponieść obecnemu nurtowi, w którym ważny jestem tylko ja i mój punkt widzenia, a słowo empatia jest totalnie obcym, nawet powiedziałabym nieistniejącym w dzisiejszym myśleniu.
Tak, jestem Mamą i mam wózek, a nawet dwa. Przez 4 lata siedziałam w domu, najpierw w ciąży, potem na macierzyńskim, potem znów ciąża, macierzyński i wychowawczy. Odkąd na świecie pojawiły się dzieci mój dzień wygląda tak:
Pobudka 5-6 rano, karmienie dzieci, planowanie obiadu i zakupów, ogarnianie twórczego bałaganu tworzonego przez mojego męża szalonego naukowca do spółki z dziećmi. Potem spacer, zakupy, znowu karmienie, gotowanie obiadu, koniecznie z dwóch dań, znowu karmienie. Potem jedno dziecko śpi, drugie robi wszystko żeby je obudzić, a ja w tym czasie sprzątam po obiedzie, wstawiam pranie, odpowiadam na milion trudnych pytań mojego dziecka w stylu: „mamo a tato ma siusiaka, a dlaczego ja nie mogę mieć”. Biegam między kuchnią, dziećmi a łazienką. Potem znów karmienie i idę na spacer...a tam prawdziwe nierobienie niczego...Stoję od 5 sekund, gdy nagle dzieci rozbiegają się, jedno chce popełnić samobójstwo skacząc z drewnianego zamku, drugie strasznie stara się wejść pod rozpędzoną huśtawkę. Zaczynam rozmowę z sąsiadką 4 razy i ciągle biegam...Już nie wiem w końcu, o czym rozmawiałyśmy. Wracamy do domu, jemy kolację, kąpię moje dwa szczęścia starając się żeby nie wypiły całej wody z wanny i nie zjadły znowu mydła. W końcu czytanie bajki i sen...Kładę ich, ale zanim usiądę na kanapie, żeby pierwszy raz w ciągu dnia pogrążyć się w otchłani ciszy i bezmyślności, zaglądam do kuchni, a tam znowu gary. Myję je i jest godzina 21. No wreszcie mam czas dla siebie...co tu robić przecież dosłownie rozpiera mnie energia po nierobieniu niczego cały dzień...W międzyczasie mój mąż wraca do domu i zarzuca mnie potokiem słów, żebym usłyszała najnowsze wieści z kraju i ze świata...Budzę się jest godzina 23 mój mąż całuje mnie czule i mówi, że idziemy się kąpać ja mu na to, że umyję się rano, bo moje ciało dalej jeszcze śpi. Przeczołguje się na łóżko w sypialni. Czasem udaje mi się nie być budzoną w nocy przez potwora, który zjada mojej córce notorycznie poduszkę i śpię słodko do tej piątej czy szóstej. Życzę Panu Takiej nudy i nierobienia niczego Panie Profesorze, a to tylko przecież kawałek tej nudy, proszę spróbować pojechać z dwójką maluchów (3,5 i 1,5 rocznym), przez całe miasto na szczepienia albo w innym celu. O ile ktoś Panu pomoże wgramolić się i wysiąść z tramwaju. Kobieta z wózkiem czasem bywa straszniejsza niż wszystko inne na świecie.
Jestem wózkową, bo śmiem oczekiwać, że kierowcy będą parkować na chodnikach z godnie z przepisami, tak abym nie musiała jechać po ulicy wózkiem, bo chodnikiem się nie przecisnę. Oj straszne te wózkowe straszne. Poświęciłam moją karierę i możliwość rozwoju zawodowego, dla mojej Rodziny. Dzięki temu mam dwójkę fajnych dzieciaków i męża, który realizuję się w swojej pracy. Przepraszam, że marzę o kraju, w którym wózkowym płacą emeryturę za nierobienie niczego.
A propos pracy, to może Pan zna pracodawców, którzy pozwolą mi zabierać dzieci ze sobą. Bo widzi Pan nie wygraliśmy kastingu na państwową placówkę, a na prywatną nas nie stać i jeszcze poproszę cudowny lek na niechorowanie dziecka w przedszkolu, żebym mogła nie leniuchować na tym L4, albo Babcię, której nie wydłużyli wieku emerytalnego i może się spokojnie zajmować naszymi pociechami.
Nie przyszło Panu do głowy, że to, co Pan widzi to tylko jeden kadr z całego filmu. Jestem wózkową. Jest tak jak Pan napisał, z tym, że w międzyczasie bycia tą Matką, chodzę przynajmniej dwa razy w tygodniu na siłownię, ukończyłam dwa kierunki studiów podyplomowych, w tym roku robię certfikat z jednego języka w przyszłym roku z drugiego, chcę iść na doktorat, żeby być wózkową z doktoratem :)))))))))))))).....myślę, że już więcej nie muszę pisać.
Pozdrawiam serdecznie   Wózkowa